JAM MONTOYA. Libro descatalogado e inencontrable - SANCTORVM - 2003





| € 12 | ||
|---|---|---|
| € 3 | ||
| € 2 | ||
Ochrona nabywców Catawiki
Twoja płatność jest u nas bezpieczna, dopóki nie otrzymasz przedmiotu.Zobacz szczegóły
Trustpilot: 4.4 | opinie: 123193
Doskonała ocena na Trustpilot.
Opis od sprzedawcy
A odpowiadający anioł rzekł do niego: Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego osłoni cię, dlatego też to, co się narodzi, będzie nazwane świętym, Synem Bożym.
„Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”, mówi przysłowie. W naszej ręce leży to, aby zdolność twórcza nie została stłumiona ani wygnana poza nasze granice (tak jak to już się stało w przypadku malarza Juana Barjoli), z powodu ignorancji niektórych i podporządkowania innych.
Myślenie krytyczne pozwala się uwieść geniuszowi, dąży do przyjęcia spojrzenia JAM Montoyi, aby poznać osobę stojącą za celem, który kształtuje uczucia takie jak ból, samotność i agonii, które, zmaskowane seksem, obudzą w widzu to, co wydawało się uśpione.
Jeśli odczuwamy nieodpartą potrzebę opisania słowami czegoś, co wymyka się materialności, codzienności obiektów, czegoś, co wyrwałoby nam coś więcej niż skóra, co rozedrze nas na pół, aż prawie zostawiając nas umierających, to bardziej niż prawdopodobne, że stajemy przed dziełem JAM Montoyi.
Urodzony w Extremadurze (Hiszpania) i z całkowitym przekonaniem, że chce zostać fotografem w wieku zaledwie szesnastu lat, określa tę dziedzinę sztuki jako „sens swojego życia”. Sens ten, niestety, nie znalazł odzwierciedlenia w jego ojczyźnie (Badajoz), co wywołało u autora uczucie słodko-gorzkie.
Para Montoya, fotografia staje się dla niego „terapią egzystencjalną”. Gdy nie robi zdjęć, jest „w kłopocie”; natomiast, jeśli to robi, opisuje swoje życie jako „wieczne nirvana”.
A odpowiadający anioł rzekł do niego: Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego osłoni cię, dlatego też to, co się narodzi, będzie nazwane świętym, Synem Bożym.
„Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”, mówi przysłowie. W naszej ręce leży to, aby zdolność twórcza nie została stłumiona ani wygnana poza nasze granice (tak jak to już się stało w przypadku malarza Juana Barjoli), z powodu ignorancji niektórych i podporządkowania innych.
Myślenie krytyczne pozwala się uwieść geniuszowi, dąży do przyjęcia spojrzenia JAM Montoyi, aby poznać osobę stojącą za celem, który kształtuje uczucia takie jak ból, samotność i agonii, które, zmaskowane seksem, obudzą w widzu to, co wydawało się uśpione.
Jeśli odczuwamy nieodpartą potrzebę opisania słowami czegoś, co wymyka się materialności, codzienności obiektów, czegoś, co wyrwałoby nam coś więcej niż skóra, co rozedrze nas na pół, aż prawie zostawiając nas umierających, to bardziej niż prawdopodobne, że stajemy przed dziełem JAM Montoyi.
Urodzony w Extremadurze (Hiszpania) i z całkowitym przekonaniem, że chce zostać fotografem w wieku zaledwie szesnastu lat, określa tę dziedzinę sztuki jako „sens swojego życia”. Sens ten, niestety, nie znalazł odzwierciedlenia w jego ojczyźnie (Badajoz), co wywołało u autora uczucie słodko-gorzkie.
Para Montoya, fotografia staje się dla niego „terapią egzystencjalną”. Gdy nie robi zdjęć, jest „w kłopocie”; natomiast, jeśli to robi, opisuje swoje życie jako „wieczne nirvana”.

